Moje przeżycia na pieszej pielgrzymce z Hałcnowa do Łagiewnik – świadectwo parafianina

wpis w: Aktualności | 0

,,Pielgrzymka znaczy droga do miejsc świętych – Droga znaczy życie”

Idziemy naprzód, z każdym zrobionym krokiem, z każdym zrealizowanym przedsięwzięciem, z każdym wypowiedzianym słowem i każdą nową relacją. Droga, to nasze wzloty i upadki, bolesne przeżycia i życzliwe gesty, chwile wytchnienia oraz problemy, z jakimi przychodzi nam się zmierzyć. Czasami bywa niezwykła, a czasami zwyczajna.

Na naszej drodze życia zawsze towarzyszy nam Bóg. On daje nam siłę i wytrwanie na kolejne etapy wędrówki. Jest tam, gdzie jest śmiech i radość, ale i tam, gdzie płacz i smutek. Pielgrzymka jest tą drogą, gdzie nam, ludziom słabej wiary, łatwiej jest uwierzyć w to, że On idzie pośród nas.

Jestem pielgrzymem, który poznał już smak spalonej ziemi i wszechogarniającego gorąca, bowiem w tamtym roku słońce nie opuszczało nas nawet na chwilę. Uczestnicząc więc rok temu miałem zadatek, tego czym jest pielgrzymka. W tym roku pogoda podzieliła się po równo: 2 dni były słoneczne, a pozostałe dwa pochmurne i deszczowe.

Jednak czy słońce, czy deszcz my uwielbialiśmy Boga przez cały czas naszej wędrówki. I nie były to tylko dobrze nam znane modlitwy, których też zresztą nie brakowało, ale i wspólny śpiew, konferencje czy świadectwa otaczających nas ludzi. Po dojściu na dany postój można było odpocząć i posilić się tym, co przygotowali dla nas inni. Jest to dla mnie cudowna postawa, gdzie mieszkańcy dają nam wszystko, byśmy szczęśliwie doszli i mogli ich polecać Jezusowi Miłosiernemu. Ale co najważniejsze, można było wejść do kościoła i podziękować Bogu za ten odcinek, z prośbą o siły na kolejne by donieść intencję, z którą pielgrzymujemy do Łagiewnik.

Pielgrzymka to nie tylko ciągłe modlitwy, ale też spotkania z innymi ludźmi. Ludźmi, którzy mają swoje problemy i trudności w życiu. Nawet krótka wymiana kilku ciepłych słów, motywowała do marszu naprzód. Również nie brakowało rozmów w domach tych, którzy nas gościli i dbali o to, byśmy następnego dnia mogli wrócić wypoczęci i z pełnią energii. Należy im się niesamowity szacunek i podziękowanie za to,  że dawali nam to, co mieli najlepszego, abyśmy my, prości ludzie, mogli dojść do naszego celu.

Mówiąc o tych, którzy o nas najbardziej dbali, hańbą byłoby nie wspomnieć organizatora całego przedsięwzięcia, księdza Marcina Samka. Podziwiam go za to, że mimo tylu spraw związanych z poprawnym przebiegiem pielgrzymki, potrafił iść z nami przez większość czasu i dodawać nam sił swoim niesamowitym poczuciem humoru. Była to pierwsza pielgrzymka pod jego kierownictwem i naprawdę, chwała mu za to, co dla nas pielgrzymów zrobił, za jego poświęcenie i trud włożony w to wydarzenie.

Dzięki tym wszystkim wspaniałym ludziom, którzy wspierali nas na każdym kroku, udało nam się osiągnąć nasze miejsce docelowe, Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Przywitani przez księdza biskupa Romana Pindla, mogliśmy odetchnąć z ulgą i przygotować się do uroczystej Eucharystii kończącej naszą pielgrzymkę.

Prawie 100 km drogi, i 4 dni dzielnego maszerowania. Był to dla mnie piękny czas, który pozwolił mi na nowo obudzić i odbudować swoją wiarę. Piękny czas, który otwiera na nowo oczy na naszą religię i pokazuje inny sposób na jej wyznawanie. Już teraz wiem, że w przyszłym roku znowu pojawię się na tamtejszych szlakach i gorąco zachęcam tych, którzy jeszcze nie mieli okazji pielgrzymować do Łagiewnik, by poświęcić tylko 4 dni z 365 w ciągu roku i przeżyć tę cudowną drogę wspólnej modlitwy i uwielbienia Pana. Drogę do miejsca świętego – a tą drogą właśnie jest osobista pielgrzymka.

Uczestnik Pielgrzymki (mieszkaniec Rzyk)