Co prawda już zakończył się czas feryjnego odpoczynku dla dzieci i młodzieży, to jednak ciągle w głowie jest wiele wspomnień i historii pełnych radości i uśmiechów. To ważny czas, by nabrać sił do kolejnych obowiązków i nauki w szkole. Trzeba odpocząć i pobyć z drugim człowiekiem, by jak to się mówi, naładować akumulatory na kolejne miesiące.
Kolejne zimowe ferie i nie mogło zabraknąć wyjazdu na zimowisko do Zwardonia. Dzieci już we wrześniu pytały czy można się zapisać, by poszusować na śniegu. Prawie 50-cio osobowa grupa dzieci, młodzieży i dorosłych w ubiegłą sobotę wyruszyła do Zwardonia, przy granicy ze Słowacją.
Od samego rana cały dzień zaplanowany. Pobudka o 7.30 w rytm muzyki z głośnika, albo granej na żywo przez chłopaków. W ruch poszedł akordeon i mocne głosy śpiewaków. Potem śniadanko i czas na stok. Tam wielu po raz pierwszy próbowało jazdy na nartach czy snowboardzie. I nauczyli się, bo już we wtorek świetnie śmigali. Popołudniu obiadokolacja, a po niej spotkanie z Jezusem na Eucharystii. A wieczorem różności: spacer na Beskidek, zabawy integracyjne, czy dzikie tańce. Śmiechu było co nie miara i dobrej integracji.
W połowie wyjazdu pojechaliśmy do Wisły na basen, by nasze mięśnie odpoczęły po narciarskim wysiłku. Tego dnia poszliśmy na stok, by pojeździć już po zmroku. Dojechali do nas parafianie z Rzyk i Radziechów. Każdy zmęczony z chęcią po powrocie do ośrodka wsunął kiełbaskę na ciepło.
Po 5 dniach szusowania na stoku prawie wszyscy bez szwanku wróciliśmy do naszych domów. Tylko małe pęknięcia w nadgarstku czy stłuczenia kolan i łokcia. Ale jak to mówi stare przysłowie: jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz. Dużo by opowiadać i opisywać zabawnych sytuacji, ale brakłoby strony w naszej gazetce. Dobry czas spędzony z przyjaciółmi i sportowym ruchu. Mam nadzieję, że przyniesie dobre owoce.



